Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bardzo się obraziła, a ja pomyślałem: cóż robić? Pigułka gorzka, ale trzeba ją połknąć. Teraz jednak przyszła kolej na nas i nasi następcy mogą nam powiedzieć: nie jesteście ludźmi naszego pokolenia: oto macie pigułkę.
— Zanadtoś, mój bracie, uległy i skromny, — odparł Paweł. — Ja, przeciwnie, silne mam przekonanie, że my obaj jesteśmy daleko bliżej prawdy, niż tamci jegomoście, chociaż wyrażamy się może językiem trochę przestarzałym i nie mamy tak zarozumiałego zaufania w siły własne... A jakie to nadęte, ta młodzież dzisiejsza! Zapytasz którego z nich: jakiego pan wina pozwolisz, białego czy czerwonego? „Z zasady pijam czerwone“! odpowie ci basem i z taką powagą na twarzy, jak gdyby cały wszechświat patrzył na niego w tej chwili...
— Czy panowie nie potrzebujecie już herbaty? — odezwała się Teniczka, wsunąwszy głowę między uchylone drzwi, nie chciała bowiem wejść do jadalni, póki się w niej rozlegały głosy prowadzących sprzeczkę.
— Nie, możesz kazać zabrać samowar, — odpowiedział Mikołaj Piotrowicz i podszedł ku niej.
Paweł podniósł się z krzesła, rzekł krótko: bon soir i ruszył do swojego gabinetu.

XI.

Po upływie półgodziny Mikołaj Kirsanow wyszedł do ogrodu, do ulubionej swojej altanki. Smutne myśli go opanowały. Widział najprzód wybornie swój rozbrat z synem; czuł, że taki stan będzie się pogarszał z każdym dniem. Snadź napróżno, bywało, w Petersburgu po całych dniach przesiadywał nad