Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oczy, zobaczył nad sobą przy świetle lampki bladą twarz ojca i kazał mu odejść; stary usłuchał, ale zaraz powrócił na paluszkach i zakrywszy się wpółotwartemi drzwiami od szafy, nie spuszczał wzroku z syna. Arina Własjewna także się nie kładła i często podchodziła ku odchylonym drzwiom sypialni syna, posłuchać jak „Geńcio oddycha“ i popatrzyć na Wasila Iwanowicza. Nie mogła widzieć nic więcej prócz nieruchomych, szerokich bark męża, ale i to przynosiło jej poniekąd ulgę. Zrana Bazarow usiłował wstać; w głowie mu się zakręciło, krew nosem się puściła i znowu się położył. Wasil Iwanowicz usługiwał mu w milczeniu; Arina Własjewna weszła do pokoju i spytała syna, jak się czuje. „Lepiej“, — odpowiedział, odwracając się do ściany. Wasil Iwanowicz niecierpliwie machnął na żonę ręką; przegryzła wargi, żeby się nie rozpłakać i wyszła. Wszystko w domu sposępniało, twarze się poprzeciągały, nastała dziwna cichość; z podwórza wyniesiono na wieś jakiegoś koguta-krzykałę, który nie mógł zrozumieć, dlaczego tak surowo z nim się postępuje. Bazarow ciągle leżał twarzą do ściany. Wasil Iwanowicz zwracał się do niego z różnemi pytaniami, ale to męczyło Bazarowa, i starzec musiał siedzieć bez ruchu na swojem krześle, jak grób milczący. Czasem wychodził na kilka minut do ogrodu, stał tam jak posąg zadumania (wyraz zadumy nie schodził mu z twarzy ani na chwilę) i wracał znowu do syna, unikając, ile możności, dopytywań żony. Ale raz schwyciła go za rękę i z drżeniem, prawie z groźbą, — zapytała: — „Cóż Geńcio?“ Na to stary opamiętał się i przymusił nawet do uśmiechu; lecz, ku własnemu przestrachowi, zamiast uśmiechnąć się, roześmiał się na całe gardło. Zaraz nazajutrz po-