Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nawet udzielił mu jakiejś rady, nie poto, żeby faktycznie postąpił podług niej, tylko dlatego, żeby okazać swoje zainteresowanie. Sprawy gospodarskie nie budziły w nim odrazy, z przyjemnością nawet marzył o działalności agronomicznej; ale tymczasem inne właśnie myśli roiły mu się po głowie. Ku własnemu zadziwieniu swojemu Arkadjusz bezustanku myślał o wiosce Odincowej; dawniej byłby tylko ramionami ruszył, gdyby mu był ktoś powiedział, że się nudzić będzie pod jednym dachem z Bazarowem, i to jeszcze pod jakim dachem, pod dachem rodzicielskim; a rzeczywiście było mu nudno i coś ciągnęło go precz z pod tego dachu. Przyszło mu na myśl chodzić aż do upadłego, ale i to nie pomogło. Rozmawiając jednego razu z ojcem, dowiedział się, że Mikołaj Piotrowicz ma u siebie kilka listów dosyć interesujących, pisanych niegdyś przez matkę Odincowej do nieboszczki jego żony, i dopóty nie dał mu spokoju, dopóki tych listów nie dostał, chociaż ojciec musiał ich szukać najmniej we dwudziestu rozmaitych skrzynkach i pudełkach. Otrzymawszy te papiery nawpół zbutwiałe, Arkadjusz uspokoił się poniekąd, jak gdyby zobaczył przed sobą cel, do którego powinien był dążyć. „Mówię to do was obydwóch, — myślał bezustanku, — sama to powiedziała. Pojadę, pojadę niech djabeł porwie!“ Ale przypominał sobie ostatnie odwiedziny, chłodne przyjęcie i poprzednią obojętność, przypominał i wahał się. Jednak młodzieńcza chęć kuszenia losu i próbowania szczęścia bez świadka i mentora, wzięła nakoniec górę. Nie ubiegło dziesięć dni od powrotu do Maryina, a już nasz Arkadjusz, pod pozorem poznania organizacji szkół niedzielnych jechał do miasta, a stamtąd do Nikolskoje. Bezustanku