Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tały, kiedy kurz na drodze całkiem już opadł, a Tymoteicz, chwiejąc się i przygarbiony, powlókł się do swojej izdebki, kiedy staruszkowie zostali znowu sami w swoim pustym domu: — Wasil Iwanowicz, który przed kilku minutami jeszcze jak młodzik machał chustką na ganku, upadł na krzesło i głowę na piersi opuścił. „Porzucił nas, porzucił“, — szepnął: — „porzucił, znudził się z nami. Sam jeden teraz, jak palec, sam jeden!“ powtórzył kilkakrotnie, podnosząc wskazujący palec prawej ręki do góry. Na to zbliżyła się ku niemu Arina Własjewna, a oparłszy swoją siwą głowę o głowę męża, rzekła: „Cóż robić, Wasio! Syn nie mąż, ani nie żona. Jak sokół: chciał — przyleciał; chciał — odleciał; my tylko we dwoje siedzimy i nigdy już nie ruszymy się z miejsca. Ja tylko na wieki zostanę dla ciebie niezmienna, podobnie jak i ty nie zmienisz się już dla mnie.
Wasil Iwanowicz odjął ręce od twarzy i uściskał żonę, swoją towarzyszkę, tak mocno, jak jej nie ściskał nawet za młodych lat: pocieszyła go w smutku.

XXII.

Nasi przyjaciele dojechali do Fedota w milczeniu, kiedy niekiedy tylko zamieniając mało znaczące między sobą słówka. Bazarow nie był całkiem zadowolony z siebie; Arkadjusz był niezadowolony z niego. Obok tego czuł w sercu ów smutek bez przyczyny, który znają tylko młodzi ludzie. Woźnica przeprzągł konie, a usiadłszy na koźle, zapytał: „na prawo, czy na lewo?“
Arkadjusz drgnął. Na prawo szedł trakt do miasta, a stamtąd do domu; na lewo do Odincowej.
Spojrzał na Bazarowa.