Przejdź do zawartości

Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bionego słówka: „romantyzm“, ale się wstrzymał i powiedział: „głupstwo“.
— Ty mi teraz nie uwierzysz, — mówił dalej, — ale ja ci powiadam tyle: wpadliśmy w towarzystwo kobiet i przyjemnie nam było; lecz dać nura z takiego towarzystwa, jest to toż samo, co w gorącym dniu oblać się zimną wodą. Mężczyzna nie powinien nigdy zaprzątać sobie głowy takiemi głupstwami; mężczyzna, jak powiada wyborne przysłowie hiszpańskie, powinien być w stanie prymitywnym. Oto np., — dodał obracając się do chłopa siedzącego na koźle — ty, filozofie, masz ty żonę?
Chłop okazał obu przyjaciołom swoje płaskie czoło bez wyrazu.
— Żona? A jest. Dlaczego nie mam mieć żony?
— Bijesz ją?
— Żonę? zdarza się; ale bez przyczyny się nie bije.
— Prześlicznie. No, a ona ciebie bije.
Chłopek poruszył lejcami.
— Co też-to pan powiedział? Tylko sobie żartujecie...
Widocznie się obraził.
— Czy słyszysz, Arkadjuszu Mikołajewicz? A mnie i ciebie obito... oto co znaczy być człowiekiem cywilizowanym.
Arkadjusz roześmiał się z przymusem, a Bazarow się odwrócił i przez całą drogę ust już nie otwierał.
Dwadzieścia pięć wiorst starczyło Arkadjuszowi za pięćdziesiąt. Ale oto na stoku płaskiego wzgórza ukazała się wreszcie niewielka wioseczka, w której mieszkali rodzice Bazarowa. Niedaleko niej, w mło-