Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

memu. „Coś zaszło między nimi“, mówił do siebie w duchu, „naco mi to kręcić się przed nią po jego wyjeździe? Uprzykrzę się jej ostatecznie, stracę nawet resztki życzliwości“. Zaczął uprzytomniać sobie Annę Siergiejewnę, ale zwolna inne rysy wystąpiły z poza pięknego lica młodej wdowy.
„I Katji mi żal“, szepnął Arkadjusz w poduszkę, na którą upadła już łza... Nagle poruszył głową i zawołał w głos:
— Po kiego djabła ten głupiec Sitnikow przyjechał?
Bazarow poruszył się najprzód na pościeli, a potem wyrzekł:
— Widzę, żeś głupi, bracie. Takie Sitnikowy konieczne dla nas. Mnie np., czy ty pojmujesz? mnie potrzebne takie dudki. Nie bogi przecież powinny wyciągać kasztany z popiołu!...
„O ho, ho!...“ pomyślał w duchu Arkadjusz, i teraz dopiero spostrzegł całą, całą przepaść bezdenną pychy Bazarowa. „A zatem ja i ty jesteśmy bogami, czyli bogiem ty, a ja może dudkiem“.
— Tak, tak, powtórzył Bazarow ostro, — jeszcze jesteś głupi.
Nie okazała Odincowa zbytecznego zadziwienia, kiedy nazajutrz powiedział jej Arkadjusz, że wyjeżdża z Bazarowem; wydawała się jakoś roztargnioną i zmęczoną. Katja popatrzyła nań w milczeniu i poważnie, księżna przeżegnała się nawet pod szalem, nie mógł więc tego dostrzedz; Sitnikow zato był formalnie skonsternowany. Tylko co zszedł na śniadanie w nowem wykwintnem ubraniu, zgoła tym razem nie słowianofilskiem; wczoraj zadziwił swego tutejszego sługę mnóstwem przywiezionej bielizny, a tu nagle