Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

większej części nie zależy od nas? Zdarzy się sposobność zrobienia czegokolwiek — wybornie; nie zdarzy się — to przynajmniej z tego będziesz kontent, iż przed czasem nie gadałeś napróżno.
— Przyjacielską rozmowę nazywacie gadaniem... Albo też, i to być może, nie uważacie mnie za kobietę godną swego zaufania. Toć gardzicie nami wszystkiemi.
— Wami nie gardzę, Anno Siergiejewno, wiecie o tem.
— Nie, nic nie wiem... ale dajmy na to: pojmuję waszą niechęć opowiadania o przyszłej waszej działalności: ale to, co się w was dzieje teraz...
— Co się dzieje? — powtórzył Bazarow; — czyż to ja państwo jakie albo społeczeństwo? W każdym razie nie jest to nic ciekawego; a zresztą, niezawsze człowiek może powiedzieć głośno to, co się w nim dzieje.
— Nie widzę przyczyny, dlaczegoby nie można wypowiedzieć wszystkiego, co się czuje w duszy.
— A wy możecie? — zapytał Bazarow.
— Mogę, — odpowiedziała Anna Siergiejewna, po niedługiem wahaniu się.
Bazarow pochylił głowę.
— Jesteście szczęśliwsi odemnie.
Odincowa spojrzała nań pytająco.
— Wolna wola wasza, — mówiła dalej, — ale mnie coś mówi, że nie napróżnośmy się spotkali, że będziemy dobrymi przyjaciółmi. Jestem pewna, że ten wasz, że tak powiem, przymus, jaki sobie zadajecie, ta skrytość, zniknie kiedyśkolwiek.
— Zauważyliście więc we mnie skrytość... czyli, jakeście powiedzieli, przymus?