Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Arkadjusz nigdzie nie wychodził i spędził blisko godzinę czasu z Katją. Nie nudził się z nią; sama zaproponowała mu powtórzenie wczorajszej sonaty; kiedy jednak Odincowa wróciła, kiedy ją znów zobaczył — serce mu się ścisnęło na chwilę... Szła ona po ogrodzie krokiem nieco zmęczonym: policzki jej płonęły, a oczy błyszczały jaśniej, niż zwykle, pod słomianym okrągłym kapeluszem. Obracała w palcach cienką łodyżkę polnego kwiatu, lekka mantyla zsunęła się jej z ramion, a szerokie popielate wstążki od kapelusza przylgnęły do jej piersi. Bazarow postępował za nią, z miną zadowoleną z siebie i obojętną, jak zwykle, ale wyraz jego twarzy, choć wesoły a nawet uprzejmy, nie spodobał się Arkadjuszowi. Mruknąwszy przez zęby: „dzień dobry!“, Bazarow poszedł do swojego pokoju, a Odincowa uścisnęła rękę Arkadjusza z roztargnieniem i także poszła dalej.
— Dzień dobry! — pomyślał Arkadjusz. — Alboż nie widzieliśmy się z sobą dzisiaj?

XVII.

Czas, jak wiadomo, leci niekiedy jak ptak, innym razem pełza, jak gad; ale człowiekowi najlepiej wtedy, kiedy nawet nie spostrzega, czy mu prędko, czy wolno czas schodzi. W taki to sposób Arkadjusz i Bazarow spędzili u Odincowej piętnaście dni. Przyczyniał się do tego w części porządek, jaki zaprowadziła ona u siebie w domu i w życiu. Trzymała się ściśle tego porządku i innych zmuszała, aby go zachowywali. Wszystko w ciągu dnia miało swoją właściwą porę. Zrana, punkt o ósmej, całe towarzystwo zbierało się na herbatę; od herbaty do śniadania każdy robił, co mu się podobało, a sama gospodyni miewała konfe-