Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jak wszystkie kobiety, którym nie udało się pokochać, Anna pragnęła czegoś, sama nie wiedząc czego. Właściwie mówiąc, niczego nie pragnęła, choć jej się zdawało, że pragnęła wszystkiego. Nieboszczyka Odincowa ledwie mogła znosić (wyszła za niego zamąż z wyrachowania, chociaż, prawdopodobnie, nie byłaby go poślubiła, gdyby nie był dobrym człowiekiem) i poczuła tajemny wstręt ku wszystkim mężczyznom, których wyobrażała sobie nieinaczej, tylko jako istoty nieporządne, gnuśne, ociężałe i z nudów dokuczliwe. Razu jednego, gdzieś za granicą, spotkała młodego, przystojnego Szweda, z rycerskim wyrazem twarzy, z ładnemi oczyma niebieskiemi i otwartem czołem; zrobił na niej silne wrażenie, co jednak nie przeszkodziło jej powrócić do Rosji.
— Dziwny człowiek z tego lekarza! — myślała, leżąc na wspaniałej pościeli, w koronkach, pod lekką kołdrą jedwabną... Anna Siergiejewna odziedziczyła po ojcu cząstkę jego upodobania do zbytku. Bardzo kochała swojego ojca, lekkomyślnego, ale dobrodusznego, on zaś ubóstwiał ją, lubił z nią żartować po przyjacielsku, miał ku niej pełne zaufanie, a nawet pytał ją niekiedy o radę. Matkę zaledwie sobie przypominała.
— Dziwny ten lekarz! — powtórzyła znowu. Przeciągnęła się potem, uśmiechnęła, założyła ręce pod głowę, przebiegła oczyma dwie stronice jakiegoś głupiego romansu francuskiego, upuściła książkę... i zasnęła, czysta i zimna, w czystej i wonnej pościeli.


∗             ∗

Następnego rana Anna Siergiejewna wybrała się zaraz po śniadaniu na wycieczkę botaniczną z Bazarowem, wróciła zaś dopiero przed samym obiadem;