Klaro, rzekła łagodnie, ojciec nas czeka... a pamiętaj, moja siostro... wczoraj przyrzekłaś mi że powiesz ojcu...
Śmiech Anny sprawił, że Klara przestała rozmyślać. Obróciła się ku młodszéj siostrze i pocałowała ją w białe i czyste czoło.
— Jestem szalona! szepnęła z lekkiém westchnieniem, wszędzie widzę niebezpieczeństwa... bałam się Anno... Ale teraz już jestem rozsądniejszą... Poczciwy Dunkan z Leed mocnoby się zdziwił, gdyby wiedział, że przez chwilę sądziłam, iż on jest...
— Iż jest, czém, moja siostro? spytała Anna Widząc że Klara waha się.
— Dzieciństwo! zawołała Klara. Pójdź, będziemy mówiły ojcu o Stefanie, nieprawdaż?... Ty będziesz szczęśliwą Anno, bardzo szczęśliwą... bo Stefan będzie cię kochał... on cię kocha... bo któż mógłby patrzéć na ciebie, a nie kochać? dodała tuląc do swego łona głowę siostry; ciebie, która jesteś tak dobrą i tak ładną!... dla ciebie to, dla ciebie tylko, błagam ja Boga, teraz gdy już sama żadnéj nie mam nadziei...
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/561
Wygląd
Ta strona została przepisana.