Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/543

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ale cóż to za kobiéta... cóż to za widmo? rzekł stary Jakób.
Potém, zaczynając pojmować, zawołał: sir Edwardzie! ah! do licha on ślepy, on nic nie widział.
Stefan także zrozumiał, a niosąc ratunek Frankowi, rozmyślał o tém co zaszło. Ale głowa jego gubiła się w odmęcie romantycznych przypuszczeń.
Co to za kobiéta? kto ją tu przysłał?... Miałżeby to być drugi akt tragedyi, któréj początkowe sceny odegrał doktor Moore ze swoim pomocnikiem Rowleyem?...
Dwadzieścia razy, zapominając na ślepotę biédnego sir Edwarda Mackenzie, żywo obracał się ku niemu aby go zapytać, aby się dowiedzieć, ale nieruchomy wzrok nieszczęśliwego ślepca, wstrzymał go od tego.
— Sir Edwardzie, rzekł mu nakoniec, Frank wkrótce odzyska przytomność, a muszę z nim mieć poufną rozmowę... racz wybaczyć...
— Odchodzę, panie Mac-Nab, odpowiedział ślepy. Przyszedłem dla wyświadczenia przysługi, dodał z tak prawdziwym smutkiem, że Stefan uczuł się wzruszonym; ale i dziś, podobnie jak bardzo często, obecność moja była raczéj szkodliwą niż użyteczną... Oby pana Bóg uchro-