Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/538

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

baczyć wielkie więzienie dla etapowych aresztantów.
— Wybornie — odrzekł generał, zwracając się do Niechludowa. — Możecie, panowie, iść razem. Prosię im napisać pozwolenie — zwrócił się do adjutanta.
— Kiedy pan sobie życzysz pojechać? — zapytał Niechludow Anglika.
— Ja wolę zwiedzać więzienia wieczorem; Wszyscy będą w domu, niema przygotowań, więc znajdziemy tak jak jest zawsze.
— A! on chce to zobaczyć w całej okazałości! Owszem niech zobaczy. Ja pisałem, nie chcą posłuchać. Dobrze, iż się dowiedzą prawdy z pism zagranicznych — mówił generał i poszedł do stołu, przy którym gospodyni domu wskazywała miejsca gościom.
Niechludow siedział między gospodynią domu i Anglikiem. Naprzeciwko niego siedziała córka generała i były dyrektor departametu, gubernator syberyjskiego miasta.
Rozmowa podczas obiadu przeskakiwała z przedmiotu na przedmiot. Mówiono o Indyach, w których bywał Anglik, o wyprawie tonkińskiej, którą generał surowo potępiał, o powszechnem w Syberyi szalbierstwie i łapownictwie. Wszystko to mało zajmowało Niechludowa.
Ale po obiedzie, przy kawie wszczęła się bardzo zajmująca rozmowa o Gladstonie między gospodynią domu i Anglikiem, i Niechludowowi zdawało się, że wypowiedział dobrze dużo rozumnych rzeczy i że całe towarzystwo na to uwagę zwróciło. Po dobrym obiedzie i winie, przy kawie, siedząc na miękkiem krześle, wśród ludzi uprzejmych i dobrze wychowanych, czuł się Niechludow w dziwnie błogiem usposobieniu. A kiedy pani domu, na prośbę Anglika, siadła do fortepianu z byłym dyrektorem departamentu i wy-