Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/367

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

taj — rzekł, podchodząc do Niechludowa i śmiejąc się ustami, choć oczy jego zachowywały wyraz smutku. Nie wiedziałem, że bawisz w Petersburgu.
— Ja znów nie wiedziałem, żeś został nadprokuratorem.
— Podprokuratorem — poprawił Selenin. — Cóż tu porabiasz w senacie? — rzekł, patrząc smętnie i z wyrazem zmęczenia w twarz dawnego przyjaciela. Żeś przyjechał do Petersburga, słyszałem, ale zkąd tu się znalazłeś.
— Tu? Szukałem sprawiedliwości, chciałem uwolnić niewinnie skazaną kobietę.
— Jaką kobietę?
— Sprawę przed chwilą sądzono.
— A! sprawa Masłowej... Skarga zupełnie bez podstawy prawnej.
— Nie chodzi tu o skargę, ale o kobietę, która cierpi niezasłużenie.
Selenin westchnął.
— Bardzo być może... — rzekł — ale...
— To nie jest „może“, ale bez najmniejszej wątpliwości.
— Zkądże ty wiesz o tem?
— Bo byłem przysięgłym i wiem, jaki błąd popełniliśmy.
Selenin zamyślił się.
— Trzeba było natychmiast to przedstawić.
— Ja zawiadomiłem.
— Trzeba było zapisać do protokułu. Gdyby to było zamieszczone w skardze o kasacyę...
Selenin, zapracowany i mało udzielający się w towarzystwach, nic nie wiedział o znanej powszechnie historyi Niechludowa. Niechludow znów, zauważywszy jego nieświadomość, postanowił, że nie należy nic mówić o swych stosunkach z oskarżoną.