Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w karty. Na stoliku przy oknie paliły się obtopione, grube świece.
Książę, w obcisłych rajtuzach i białej koszuli, siedział na poręczy krzesła, wsparty o tylne oparcie, i śmiał się z czegoś.
Skoro go poznała, zastukała zziębłą ręką w okno. Ale w tej chwili odezwał się trzeci dzwonek i pociąg ruszył wolno, najpierw wstecz, a następnie zaczęły się ruszać naprzód jeden po drugim wagony. Jeden z grających podniósł się z kartami w ręku i zaczął patrzeć w okno. Kasia stuknęła jeszcze raz i przytknęła twarz do szyby. W tej chwili poruszył się i ten wagon, przy którym stała i zaczął posuwać się naprzód. Szła z nim razem, patrząc w okno. Oficer chciał okno spuścić, ale nie mógł.
Niechludow odtrącił oficera i zaczął sam otwierać. Pociąg przyśpieszył biegu, a Kasia także ruszyła szybciej. Pociąg ruszył jeszcze szybciej, okno otwarło się.
W tej chwili konduktor odtrącił ją i skoczył na stopień. Kasia odsunęła się, ale biegła dalej po wilgotnych deskach platformy, nareszcie platforma skończyła się, a Kasia ledwie utrzymała się, aby nie upaść, zbiegając po schodach na ziemię. Biegła, ale wagon klasy pierwszej już był daleko. Mimo niej pędziły wagony drugiej klasy, potem jeszcze bystrzej wagony klasy trzeciej, ale ona biegła naprzód ciągle. Kiedy minął ją wagon ostatni z latarniami, było to już za wodociągiem po za oparkanieniem, i wiatr wionął na nią, zrywając chustkę z głowy i obwijając jej koło nóg ubranie. Chustkę porwał jej wiatr, a ona jeszcze biegła ciągle.
— Ciociu — krzyczała dziewczynka, ledwie mogąc jej nadążyć — ciociu, chustkę zgubiłaś!
Kasia zatrzymała się i pochyliwszy w tył