Strona:PL Tołstoj - Zmartwychwstanie.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ony wszystkie takie! Nie handluj wódką! A czem dzieci wyżywię? I zobaczywszy coś w głowie dziewczyny, położyła rękę i przyciągnąwszy dziecko do siebie, zaczęła je wiskać.
Słowa karczmarki przypomiały Masłowej wódkę.
— Wódkiby się napić — rzekła, obcierając łzy i wzdychając.
Hamyrki? A dlaczegóżby nie można?— rzekła Korablewa.




XXXII.

Masłowa wyjęła z bułki pieniądze i podała Korabiowej. Korabiowa była niepiśmienną; ale zawierzyła „Choroszawce“, że ten papierek wart 2 ruble 50 kop. Poszła więc dostać butelkę z wódką. — Masłowa siadła na tapczanie i zaczęła jeść bułkę.
— Herbaty ci zostawiłam — rzekła Teodozya, biorąc z półki blaszany czajnik, obwinięty onuczką.
Herbata była zimna i przeszła blachą. Ale Masłowa nalała w kubek i zaczęła popijać bułkę suchą.
— Masz Franek — rzekła, odłamując kawałek bułki i dając ją patrzącemu na poruszające się jej usta chłopcu.
Wypiły we trzy po kieliszku wódki:
Masłowa ożywiła się — zaczęła opowiadać o sądzie i o mężczyznach, jak byli ciekawi ją widzieć. Każdy zachodził niby za interesem, a tylko po to, żeby popatrzeć. Niby to po papier, albo po co!... Mechaniki!
— Jak muchy na cukier — mówiła stróżowa. — Do czego innego ich niema, a do tego