Strona:PL Tołstoj - O wojnie.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To wczorajsza. Ale mam tu i dzisiejszą.
Wyjął z kieszeni inny świstek. Zatrzymaliśmy się. Przeczytałem.
— Trzeba było widzieć — powiedział — co się wczoraj działo na stacyi. Okropności! Żony, dzieci, przeszło tysiąc, płakali. Otoczyli pociąg, ale dalej ich nie puszczono. Obcy ludzie płakali, patrząc na to. Jakaś kobieta z Tuły tylko zipnęła i padła trupem; zostawiła pięcioro dzieci. Umieszczono ich potem w różnych instytucyach, ale ojca pomimo tego popędzono. Po co nam ta Mandżurya, czy jak się tam nazywa? Nie brak ziemi i tutaj. A ile ludzi i dobytku zniszczono!“
Tak, ludzie na wojnę zapatrują się teraz zupełnie inaczej, niż dawniej, niż nawet tak niedawno, jak w 1877 r. Co się dziś dzieje, tego jeszcze nigdy przedtem nie było.
Gazety opowiadają, że przy witaniu cara, podróżującego po Rosyi na to, by hypnotyzować ludzi, posyłanych do morderstw, lud okazuje nieopisany entuzyazm. W rzeczywistości widać coś zupełnie innego. Ze wszech stron słychać, że tam powiesiło się trzech rezerwistów, ówdzie jeszcze dwóch; gdzieindziej kobieta, której zabrano męża, przyprowadziła dzieci do biura asenterunkowego i tam ich zostawiła, inna powiesiła się na podwórzu komendanta wojskowego. Wszyscy są niezadowoleni, posępni, zrozpaczeni. Słowa: „Za wiarę, cara i ojczyznę“, hymn carski i okrzyki: „hura!“ już nie działają na ludzi, jak działały dawniej. Lud przejmuje się coraz bardziej inną walką, fałszu innego rodzaju: w duszach budzi się świadomość walką i zbrodniczości tego dzieła.
Tak, wielka walka naszych czasów to nie ta, co obecnie toczy się między Japonią a Rosyą, ani ta, która może wybuchnąć między białą a żółtą rasą, nie ta, którą się prowadzi za pomocą min, bomb, kul, lecz ta walka duchowa, która bez ustanku odbywała się i odbywa teraz między oświeconą świadomością ludzką, dziś zdążającą do wyjścia na jaw, a mrokiem i brzemieniem, co otaczają i gniotą ludzkość.
Swego czasu Jezus tęsknił w oczekiwaniu i rzekł:
„Przyszedłem na to, by rzucić płomień na ziemię, jakże bym pragnął, by on już się rozpalił“. (Św. Łukasz XII. 49.)
To, czego Jezus wyglądał z utęsknieniem, już się staje; płomień rozpala się. A więc — nie gaśmy go, ale go rozniećmy szerzej i podsycajmy.
Dnia 13 maja 1904 r.