Strona:PL Thierry - Za Drugiego Cesarstwa.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Hałas powstał w sali, ministrowie przerywali mówcy, wzburzenie zapanowało między radcami: nigdy jeszcze nie słyszano tu słów równie gwałtownych.
— Czyś pan już skończył — zawołał-prezes zgorszony skandalem.
Hrabia Besnard siedział na krześle dysząc ciężko. Ręce miał zwieszone bezwładnie, usta mu drgały z bólu, zimne krople potu wystąpiły na czoło. Oprzytomniał jednak na głos prezesa i, zbierając ostatek sił, powstał z trudnością:
— Jeszcze nie skończyłem, panowie, ale teraz zwracam się ku mojemu monarsze i błagam go, żeby miał litość nad sobą i nad swoim synem. Historya nas uczy, że w rodzinach królewskich dzieci najczęściéj pokutują za winy rodziców. Przypomnijcie sobie ostatnich Walezyuszów, potomków Katarzyny Medycejskiéj: wszyscy giną w obłędzie lub pod nożem mordercy; a nieszczęsny syn Ludwika XVI, biedny mały Kapet, czyż nie pada ofiarą za grzechy swoich dziadów?... Litości dla naszego księcia cesarskiego, dla téj wątłéj kolebki, w któréj tyle spoczywa miłości i nadziei! Przecież ten syn Francyi i naszém jest dziecięciem! O! niech nad jego głową nie zawiśnie klątwa Wszechmocnego! On niewinny, nie każcie mu odpowiadać za cudze grzechy i błędy!... Niech...
Starzec krzyknął nagle, zachwiał się i runął na ziemię. Krew rzuciła mu się ustami.
— Lekarza! Lekarza! — wołali wszyscy.
Radca Boudois pochylił się nad ciałem i rozdarłszy ubranie, przyłożył rękę do serca.
— Pęknięcie żyły! — rzekł przerażony.