Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mentarniejszych uczuć tak jakby nie rozumiał. Przy tem wszystkiem on zawsze odłoży Huysmans’a, Catulle Mendés’a czy Baudelaire’a dla bajek Andersena lub Hoffmanna, a gęsiom w polu i brudnej dziewczyninie za niemi będzie się przypatrywał całemi godzinami.
— To już jest dekadent dekadentissimus — zauważył ktoś z obecnych.
— Dziwna miskulancya — mówił dalej Stosławski. — Kiedyś zabrałem go do siebie na wieś. Złapał pod jedną pachę Maeterlincka, pod drugą »Sagesse« Verlaine’a i poszedł. Czekam z obiadem, niema... Idę go szukać i znajduję zatopionego w »Les sept princesses« pod karczmą, w której się odbywa chłopskie wesele i rżną oberka, aż uszy trzeszczą. Dowodził mi, że mu właśnie ten kontrast tego rzępolenia wydobywał mnóstwo efektów i że naprzykład »Pana Tadeusza« najlepiejby się czytało przy Balladach, albo Preludyach Chopina, dla takiego samego kontrastu ducha utworów. Zresztą on się będzie wsłuchiwał w ligawkę w polu tak samo, jak w Danse macabre.
— No, a jakiż on jest syn? — spytał Kowal. — Jakże z matką?
— Ja myślę, że tak, jak we wszystkiem. O ile go znam, to on jest zdolnym do najwyższego poświęcenia w abnegacyi i pewny jestem, że chodziłby w koszuli na mrozie, byle jego matce było ciepło w jego futrze, ale nagiąć się do czegokolwiek dla niej, robić coś, tego już nie potrafi. Będzie się szarpał wewnątrz, a ręki podnieść nie zechce.
— Albo nie może — rzekł Kowal.