Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzieć: hic obiit Gustavus, natus est Conradus? Czy ty pamiętasz wiersze Mickiewicza:

Wznoszę się, lecę...
Tam na dole
Patrz, patrz — przyszłe wypadki i następne lata,
Jak drobne ptaki, gdy orła postrzegą
— Mnie, orła na niebie! —
Patrz, jak do ziemi przypadają, biegą,
Jak się stado w piasek grzebie...
Za niemi, hej za niemi, oczy me sokole!
Oczy błyskawice!
Za niemi szpony moje! Dostrzegę je, schwycę...

Mój drogi! Co musiał czuć człowiek, który mógł to pomyśleć, któremu mogło to przyjść na myśl! Rozumiesz Ty to: za niemi, hej za niemi, oczy me sokole — za czem? za czem? Oto za wirem świata, za chmurą zdarzeń, za całem jestestwem! Co to był za duch, któremu się wszystko, świat i wieki kłębiły pod nogami, który się czuł ponad bytem, jak niegdyś duch Boży ponad wodami. Cóż my?! Cóż my — karły?! Zdaje mi się, że mi się coś dźwiga w piersiach i ramionach, że mi coś zaczyna szumieć nad głową! Na Boga! W górę! Jest przecież duch! Gdyby przez tę ziemię przejść, jak wicher płomienny — zapalać, świecić i ogniami błyskać... Gdyby iść, jak głos jakiejś olbrzymiej trąby, od której oceany drżą i rzeki wstecz się piętrzą... Gdyby się otrząść ze wszystkiego, co wiąże i ku dołowi ściąga, gdyby się wzbić i lecieć — lecieć w bezmiar, jak orzeł oszalały lotem... Ha! co za przestrzeń, co za przestwór