Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/412

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tłoszek, dla którego Marya była, jest i będzie księżycem na wysokim niebie.
Bądź co bądź jednak żyć w kraju będzie niepodobieństwem. Cała rodzina Maryi, cała rodzina Kołolaskiego, wszyscy im blizcy i bliżsi oburzą się niesłychanym faktem, a za nimi pójdzie ogół daleki i najdalszy, kobiet dlatego, że tak będzie wypadało, mężczyzn, raz dlatego, aby pójść za kobietami, drugi raz, ponieważ dla każdego człowieka, wybijającego się czemkolwiekbądź ponad nich, żywią stałą i źle ukrywaną niechęć i zawiść, która tylko czeka na sposobność, aby wybuchnąć.
Na znoszenie tego, co mogło za sobą ściągnąć ukazanie publiczne Anioła śmierci, Rdzawicz nie miał po prostu sił: był zbyt chory.
Do czegóż doszedł!...
Wszystka jego wiara, wszystkie jego nadzieje, wszystkie jego miłości runęły w proch. Nic mu już życie dać nie może, nie żąda odeń nic, niczego nie pragnie, nic się nie spodziewa. I nic nie kocha. Nie kocha już i Maryi. Serce jego jest jak step zwęglony, dusza jak strzaskany dom — jest umarłym.
Umarł, odejmując ostatni raz rękę od posągu Anioła śmierci. Dopóki koło niego pracował, żył gorączką. Nie myślał prawie o czem innem, nie zastanawiał się nad niczem, a w miarę im bliższym był końca roboty, tem ciemniej było mu w rozognionych oczach. Ale z chwilą, kiedy ostatnia łuszczka marmuru spadła i dzieło było skończone, ręce Rdzawiczowi zwisły i jakby w jakąś głąb się zapadł. Jnż teraz nie miał co robić sam, mógł