Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/399

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

własności i nieruchomości, o której się nawet nigdy nie myśli, tak jest niezawodna i jednostajnie trwała.
A potem tyle przeżyli z sobą... Blizko dziesięć lat. Jakim on był jeszcze młodym chłopcem, kiedy pierwszy raz spotkał się z Tężlem przed jego kopią Junony... On sam miał dopiero mech na twarzy, Tężlowi zaledwie się puszczały szczeciniaste, płowe wąsy pod nosem. Jaki wtedy świat był jakiś inny, jakiś jakby mniej mętny i mglisty... To była pierwsza młodość, która już nie wróci nigdy...
Iluż ludzi przez te dziesięć lat pomarło, krewnych, znajomych... Jak inaczej układa się myśl w miarę ubywania ludzi, z którymi nas życie styka. Każdy wywiera na nas jakiś swój wpływ, wywołuje w nas oddźwięk swojej myśli. Czasem, po długich latach, przypomina się sobie, że jakiejś myśli nie miało się już dawno, że ona przestała żyć w mózgu ze śmiercią tego, który ją nasuwał. Robi się za nią tęskno, bo to przypomnienie budzi cały świat innych pamiątek, a po rzeczach, które przeszły, pozostaje zawsze smutna tęsknota; może dlatego, że wtenczas było się dalszym śmierci.
Tężel wyszedł, nie wyciągając ręki na pożegnanie... Co on myślał i nie chciał powiedzieć, łatwo zgadnąć: myślał, że wystawienie Anioła śmierci jest rzeczą podłą...
Krew zakipiała w Rdzawiczu: Tężel, Tężel, ta wcielona, gruba, prosta, bezwzględna prawość!...
Rdzawicz niewiele sobie robił z talentu Tężla, ani z jego inteligencyi, ale opinii jego w kwestyach uczciwości tak ufał, jak opinii Laury Przerwicowej; jeżeli Tężel powiedział, że coś jest »świństwo«, to z pe-