Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/384

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ach nie idzie mi o tytuł! Mam wrażenie jakby szatan począł to i wykonał w gniewie.
— Wie pan — rzekła po długiem, milczącem wpatrywaniu się w statuę. — To jest arcydzieło, ale czy to nie jest wendetta?
Była widocznie pod tak silnem wrażeniem, że mówiła bezpośrednio swoje myśli, a to oddziałało na Rdzawicza; odrzekł więc żywo: Zatem rozbić?
Heimerthowa krzyknęła:
— Rozbić?! To rozbić! Popełniłbyś pan świętokradztwo! Czemże ona jest wobec tego marmuru?! Czy pan nie rozumie, nie czuje tego, czy panu tego nikt nie powiedział, że panu wszystko wolno, że dla talentów twórczych niema: nie?! Nikt panu tego nigdy nie mówił? Ja sama w pierwszej chwili odezwałam się jak parafianka z małego miasteczka. Gdyby to nawet była wendetta, to co nas to obchodzi?! Niechże pan to czuje i pamięta, że panu wszystko wolno i że dla artystów niema paragrafów kodeksu: »można albo nie można«, »godzi się, czy nie godzi«. Talentom wolno jest wszystko. Pamięta pan, co mówił Goethe: je prends mon bien, où je le trouve. Otóż gdzie pan znalazł swoje dobro, tam je pan wziął i koniec. Czy nie mam racyi? Wszak zgadza się pan ze mną? — zwróciła się do Tężla.
Tężla onieśmielały suknie pani Laury i kolczyki brylantowe pani Biszy; teraz zaś wobec tej damy, szeleszczącej za każdym ruchem jedwabiami, z szmaragdem, jak pięść, pod brodą, brylantami w uszach trzy razy takimi jak u pani Biszy, i na ręce z wężem z ema-