przez się niema dla niego »nic świętego«. Nie widział żadnych węzłów, któreby go mogły, lub powinny były krępować. Nie usiłował jej mieć, ale miał dla ogólnej etyki obojętność żelaza, które leży w wodzie, jakkolwiek zdawał sobie z tego sprawę, że w walce z uświęconą i ugruntowaną przez tradycyę etyką powszechną musi wkońcu uledz, podobnie jak żelazo musi wreszcie uledz ustawicznemu destrukcyjnemu działaniu chemicznemu.
Z Heimerthową nie mówił nigdy ani o Maryi, ani o Aniele śmierci. Wiedział, że ona zna Maryę trochę z towarzystw i że zna jego przeszłość. Kwestya ta jednak nie była nigdy poruszaną między nimi. Pewnego jednak dnia, przed południem, kiedy w obecności Tężla, w swojej ciemno‑granatowej bluzie zajęty był wykończeniem rzeźby, Heimerthowa, zapukawszy lekko, uchyliła drzwi od pracowni i nie wsuwając głowy, zawołała:
— Dzień dobry panu! Jeżeli mię pan nie puszcza, to nie wejdę, ale jestem strasznie ciekawa. Nic stąd nie widzę!
Rdzawicz roześmiał się i zapinając pod brodę bluzę, poszedł ku drzwiom i roztwarł je szeroko, z głębokim, przyjaznym ukłonem.
Heimerthowa skinęła uprzejmie głową Tężlowi, którego Rdzawicz przedstawił, i podeszła ku grupie. Wrażenie musiało spaść na nią nagle i nadmiernie, gdyż prawie zbladła.
— Co to jest?! — rzekła, jakby do siebie.
— Anioł śmierci — odpowiedział Rdzawicz.
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/383
Wygląd
Ta strona została skorygowana.