Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/366

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

razem do Belwederu, zdaje się, że nawet byli pod Wilanowem.
Przeciągnął się i ziewnął. Znalazł na sobie długi, cienki, złotawy włos. Zosia Polewska miała sławne włosy.
Spojrzał na zegarek: była godzina pierwsza po południu. Obok zegarka na stole leżały dwa listy, raczej jeden list i druga karta w kopercie. Służący musiał je położyć, przyszedłszy po rzeczy. List był od pani Laury, karta od baronowej Heimerth. Zdjął go pewien niepokój: co może donosić pani Laura? Czy nie zdarzyło się co w Zagórzu?
Rozerwał kopertę. Pani Laura pisała: »Panie Romanie! Jeżeli pan jeszcze nie wyjechał z Warszawy, to uwiadamiam pana, że za parę dni przyjedziemy tam z dziewczętami, cioci bowiem zrobiło się gorzej i bezzwłocznie wysyłają ją do wód. W Warszawie będziemy tak długo, dopóki Jerzy nie będzie mógł się wybrać z nami do Zakopanego. Chciałabym, żeby Ela już pana nie zastała, choć sama nie wiem doprawdy, czego mam dla niej chcieć i coby było lepiej? Nie mogę sobie dać rady, bo czuję, że wszystko to przezemnie. Serceby się panu krajało, gdyby pan na nią patrzał. Ta dziewczyna niknie w oczach zupełnie. Zmusza się do jedzenia i mówienia, żeby cioci nie niepokoić, ale ciocia już się spostrzegła i nie wątpi, że Ela się panem zajęła. Ja, o ile mogę, unikam rozmów na ten temat, bo cóż mam odpowiedzieć? Żal mi tylko, serdecznie mi żal Eli. Ciocia łamie nad nią ręce i mówi: widzisz, to jest Ela. Któraż panna w jej wieku się nie kocha, ale u niej zaraz wszy-