Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To pij! Pij!
— Romek...
Rdzawicz tej chwili grzmotnął o stół kieliszkiem, potem trzema pełnemi jeszcze butelkami o podłogę i padł na stół twarzą na skrzyżowane ramiona, wybuchając szalonym płaczem. Z krzesła przegiął się, jakby w konwulsyach, i runął na ziemię bez przytomności. Tężel poskoczył ku niemu. Padł na wznak, piana poczęła mu wybiegać na usta. Tężel przeląkł się strasznie. Pobiegł ku drzwiom, aby zawołać o pomoc, i w tej chwili spotkał się z przechodzącym mimo Przerwicem.
— Pan Bóg pana przysłał — zawołał. — On tam jest w gabinecie, chory.
— Chory? Cóż mu jest? — spytał Przerwic, tem więcej zaniepokojony, że i Tężel wyglądał, jak po tyfusie.
— Zasłabł nagle. Chcę posłać po dorożkę, odwieźć go do domu.
— Ale cóż się stało?
— Albo ja wiem... Coś mu się nagle stało...
Przerwic przeraził się, wszedłszy do gabinetu: Rdzawicz leżał na wznak z rozwartemi ustami i pianą na ustach, zupełnie bezprzytomny.
Przy pomocy służby, zniósł Tężel Rdzawicza do dorożki, poczem wsiadł do niej wraz z Przerwicem.
— Lora będzie trochę niespokojna — mówił Przerwie, wsiadając — ale trudno. Nie mogę was tak puścić.
Ostre nocne powietrze poczęło Rdzawiczowi wracać przytomność. Poruszył się, otwarł oczy i czując koło siebie kogoś trzeciego w dorożce, spytał: