Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/332

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

potem jednak szedł z trudem, tem bardziej, że szedł prawie już po ciemku i musiał stąpać jak najciszej, aby nie obudzić kogo w drewnianym, więc roznośnym domu. W połowie schodów oparł się o poręcz — nie mógł iść dalej, przytem było już zupełnie ciemno. Na piętrze mieszkały po jednej stronie korytarza Ela i Rózia, po drugiej Przerwicowie w dwóch pokojach, a za pokojem Jerzego był jego pokój. Trzeba było wziąć świecę. Mógł był jakoś oprzeć zemdloną i sztywną Elę na schodach, dojść do siebie po światło i wrócić po nią; ale tymczasem ona mogła spaść, a nadto ze świecą w jednej ręce, choćby nawet zdołał ją wynieść na samej drugiej, to tylko wtedy, gdyby ona trzymała się go za szyję. Ogarnęło go tedy szalone nerwowe rozdrażnienie: zaciął zęby i jakby nie czując Eli na rękach a widząc w ciemności, począł iść szybko i pewnie przed siebie. Na szczęście księżyc wypłynął z chmury i choć blado, przecież świecił trochę w korytarzu. Rdzawicz otwarł drzwi od pokoju Eli: tu było jednak zupełnie ciemno, gdyż story były zapuszczone. Nie znał rozkładu tego pokoju i bał się uderzyć Elę o cokolwiek. Nie pozostawało nic innego, tylko obudzić Rózię, śpiącą obok. Nie zastanawiał się nad tem, był nadto zmęczony i rozdrażniony; zawołał.
— Elu, czy to ty? — spytała Rózia, nie rozpoznając głosu ze snu.
— Nie, to ja; niech pani wstanie i przyniesie świecę lub przynajmniej przez drzwi od siebie poświeci — odparł.