Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/322

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Patrzno pan, czy ona płacze gumą arabską, że się to odlepić nie da?
Wtem pani Twardowiecka, w nagłym paroksyzmie entuzyazmu, przyskoczyła ku niemu i chwytając go za ręce krzyknęła:
— Geniuszu!
Morski ukłonił się grzecznie.
— A pochwalić nie można, bo zawsze farceur. Cóż mi pan odpowiedział z tym grochem?
— Nie, jak panią szanuję, chciałem sobie wygrać moje gospodarstwo w Przychówku — powiedział Morski niby zupełnie po prostu i naiwnie.
Pani Twardowiecka zmusiła się do rozśmiania i rzekła z manierą osoby z wielkiego świata.
— Niech pan nam tylko tak dalej groch przesypuje, a my panu głowę laurami przysypiemy. A nasz fortepian dawno już tęsknił za panem, niedobry — dokończyła z ujmującym grymasem.
— Wyjeżdżam w tygodniu — odrzekł Morski.
Pani Twardowieckiej przeciągnęła się twarz, jeszcze jednak potrafiła się uśmiechnąć:
— Pana nigdy nie zatrzymają życzliwe mu serca?
Morski jakby zastanowił się, pani zaś Twardowiecka rzuciła na pannę Matyldę szybkie, jak błyskawica, znaczące spojrzenie, a Edward Twardowiecki odwrócił się ruchem zdenerwowanego człowieka, kiedy ktoś paznogciem zadrapnie mankiet.
Około dwunastej pozostali w Zagórzu sami domowi. Noc była ciepła i cicha, pełna zapachu kwiatów i drzew, mglista trochę, tak, że gwiazdy tylko gdzie-