Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/314

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tyberyusza — poprawiła go panna Matylda. — Po kapryjsku mówi się: salto di Timberio. Rzeczywiście tarantella jest oryginalnym tańcem.
— Jedna była, niech ją kury zdziob... — zaczął i urwał pan Wiktor spiorunowany spojrzeniem matki, brata i panny Matyldy; pan Twardowiecki ojciec zaś puścił kłąb dymu z cygara i rzekł:
— Wicio ma racyę, ładna była.
— My się z tatkiem na tem znamy — bąknął pod nosem, ośmielony nieco tem poparciem pan Wiktor.
— Ale rękawiczki w Wenecyi wcale nieszczególne — rzekła panna Matylda. — Tyle się o nich nasłuchałam. Ani porównania do tych, które kupiłam w Nicei.
— W Rzymie byłyśmy na mszy papieskiej, dzięki protekcyi jednej austryackiej hrabiny, którą poznałyśmy przez Seczeny’ego i widziałyśmy królowę na Monte Pincio. Jechał z nią, jak nam mówiono, młody książę Colonna — opowiadała pani Twardowiecka.
— Doria — poprawił ją pan Edward.
— Nie, mama ma słuszność, Colonna — potwierdziła panna Matylda. — Sam Seczeny tak mówił, a on ich zna przecież. Ah! masę wrażeń z Włoch wywieźliśmy!... Masę!...
— Bardzo miły człowiek, ten Seczeny, nawet zapowiedział, że nas przyjedzie odwiedzić — rzekła pani Twardowiecka, poczem obie z panną Matyldą spojrzały badawczo na Morskiego, który udawał, że nic nie rozumie.
Przed samą prawie kolacyą przyjechali jeszcze pań-