Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/301

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

drapieżnego ptaka: spojrzał na Elę z pod brwi bystro, prosto w oczy, i rzekł, umyślnie wybierając ten wyraz:
— O to, com sobie względem pani pozwolił zrobić.
Ela zbladła i popatrzała nań z bolesnym wyrzutem.
— Dlaczego pani nie odpowiada? — spytał, czując, że go ogarnia jakaś zmysłowa chęć pastwienia się nad nią.
— Bo nie mam co odpowiedzieć — odparła Ela, usiłując widocznie zachować spokój.
— Pani jest za grzeczna, żeby pani mi powiedziała impertynencyę. Przytem jestem pani gościem. Zresztą pani jest wogóle bardzo względna i uprzejma — dokończył z zuchwałą i wyzywającą złośliwością w wyrazie twarzy i głosie.
Ela zrozumiała; na twarz jej buchnęła krew całą falą, on zaś mówił dalej z drwiącą obojętnością:
— Naprzód bardzo pani jest to do twarzy z tym rumieńcem oburzenia, przypomina pani Dyannę z Nowej Dejaniry, a potem myślałem, że się niektórych rzeczy tak łatwo nie zapomina. Wydaje się pani, że to już nadto, prawda?
Ela nie odpowiedziała, tylko odwróciła się i poczęła iść w stronę, z której przyszli. Rdzawicz stanął i patrzał na nią: zobaczył, że płacze.
W pierwszej chwili doznał znowu jakiejś wielkiej chorobliwej satysfakcyi zmiażdżenia i zgniecenia, do której szukania są skłonni wszyscy ludzie, sami w życiu miażdżeni i gnieceni; ale potem zrobiło mu się jej żal i uczuł potrzebę uniewinnienia się, a zarazem uczuł