Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na nią, jak szła w białym, powłóczystym negliżu, szepnął z ogromnym, rozpaczliwym żalem:

— Jaka ona czysta! Jaka ona biała!...




ROZDZIAŁ VI.

Mały kot, zupełnie biały, z różowym nosem i zielonemi oczami, był w wielkim ambarasie. Poza sobą na ścieżce miał żórawia, którego się bał niezmiernie, koło siebie, po obu stronach ścieżki, mokrą trawę gazonów, w którąby za nic nie wszedł, przed nim zaś stał niewzruszony, potężny turkuć podjadek, kiwając od czasu do czasu straszną głową. Ilekroć turkuć kiwnął głową, mały kot drgał i cokolwiek się cofał, poczem znów posuwał się naprzód, ze względu na żórawia, którego miał za sobą. Wreszcie usiadł i nie spuszczając oka z turkucia, polizał naprzód lewą łapkę przednią i przemył sobie pyszczek, poczem podniósł wyżej głowy prawą tylną i polizał się kilka razy po niej i znów przybrał nieruchomą pozycyę naprzeciw nieruchomego turkucia. Nakoniec, kiedy turkuć długi czas głową nie poruszał, zdobył się na odwagę i wyciągnął ku niemu ostrożnie łapkę, jakby chcąc go usunąć z drogi, ale natychmiast ją cofnął z wielkim strachem. Spróbował drugi i trzeci raz, ale zawsze się cofał bardzo prędko. Wtem żóraw uczynił dwa kroki naprzód; wtedy mały kot, biorąc to widocznie za atak wymierzony na swoją osobę dał olbrzymiego susa na bakier ponad turkuciem, tak, że go