Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Do widzenia. Niech się pan nie zmarnuje i niech pan szuka kobiet, które pana rozumieją takim, jakim pan jest i szanują za to, co w panu jest. Do widzenia.
Po wyjściu Jadwigi, Rdzawicz uczuł się tak znużonym, rozbitym i zgniecionym, że doznał wrażenia, jakby mu się coś w głowie zataczało i wywracało. Nad tem wszystkiem, co ona mówiła, nie chciał się zastanawiać, nie chciał sobie nic z tego przypominać, bał się. Bał się, że jeżeli dopuści do siebie myśl o Maryi, oszaleje, albo porwie się na coś szalonego, a przedewszystkiem był zmęczony i chciał odpocząć. Na nic nie miał sił, nawet na postradanie zmysłów. — Innego powietrza, innej atmosfery! Wyrwać się! Otrząść! — westchnął sam do siebie półgłosem, opierając się głową o ścianę przy drzwiach, do których odprowadził Strzeliską. I wtedy zamajaczyła mu znów przed oczami czysta twarz Eli Rosieńskiej, jakby wśród zieleni i słońca. Chwycił za kapelusz, wybiegł z pracowni i wskoczył do doróżki; w parę minut później zadzwonił do mieszkania Przerwiców. Pani Laura była w domu.
— Pani — rzekł wchodząc szybko — jeżeli się państwo wybierają do państwa Rosieńskich, a ja mogę naprawdę korzystać z zaproszenia, to pojadę.
— Sprawi im pan prawdziwą przyjemność, to tacy dobrzy ludzie — odpowiedziała pani Laura. — Nie wiem jeszcze kiedy pojedziemy, ale omówimy to z Jerzym, który zaraz przyjdzie. Niech pan usiądzie, każę dla pana nakryć; zje pan z nami śniadanie.
Wyszła do jadalnego pokoju, a Rdzawicz, patrząc