Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

biony — rzekła Strzeliska. — Nie trzeba się tak przejmować wszystkiem i tak wszystkiego brać do serca. Powinien pan wyjechać. Ja już pójdę, bo późno. Doprawdy cieszę się, że się panu zrobiło słabo, bo inaczej bylibyśmy się źle rozstali. Niech pan pamięta, że pan ma we mnie zawsze bardzo życzliwą duszę. Niech pan teraz wyjdzie na miasto i ożywi się. Tylko się pan strzeż Heimerthowej; im pan będzie gorzej wyglądał, tem z większem roznimfieniem będzie się ona na pana patrzeć. Wiem o tem, bo wszyscy o tem opowiadają. Do widzenia.
— Boże! — krzyknął Rdzawicz niecierpliwie. — Ma też pani o czem mówić! Niech pani mi powie jedno jeszcze, czy Marya mówiła kiedy o mnie z Borzewskim?
— Ja się jej sama o to spytałam, bo byłam ciekawa. Powiedziała mu, że była z panem zaręczoną, sama nie wie dlaczego, bo się jej jakiś krótki czas zdawało, że pana kocha, a potem, że nie zrywała z panem tylko dlatego tak długo, że jej żal pana było, ale, że na seryo nigdy o tem nie myślała, żeby pójść za pana. On ma o tem pojęcie, że to był taki sobie półdziecinny wyskok panny, która się nudzi i która sobie za wiele pozwalała, bo wie, że jej wszystko ujdzie. Dużo w tem jest i prawdy.
Rdzawicz zagryzł wargi.
— On miał dla pana wiele sympatyi i żal mu pana było. Raz przy mnie mówił Maryni, że to jednak niedobrze, że pana bałamuciła, ale ona mu przerwała, bo była wtedy rozdokazywana, żeby jej nie rozczulał,