Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pani chyba nie wie, co pani radziła Maryi! I ona chyba tego nie rozumie!
— Owszem, panie — odpowiedziała Strzeliska — i ja wiem i ona rozumiała. Przedewszystkiem zapomina pan o tem, albo pan nigdy tego nie spostrzegł, że Marynia naprawdę nie kocha nikogo i nic, tylko swoją urodę i to, że się ludzie w tej urodzie kochają. Poza tem są w niej tylko nerwy. Byłaby oddała bez wątpienia swój posag Borzewskiemu, ale to nie serce ją to do tego popchnęło, tylko nerwy.
— Dlaczego pani o niej tak mówi? — przerwał jej Rdzawicz, zewnętrznie oburzony, wewnętrznie jednak czując, że Strzeliska ma racyę.
— Bo ją znam. Marynia wahała się czas jakiś, ale jakem jej wystawiła, że to ona właściwie zgubiła Borzewskiego, kokietując go i włócząc z rautu na raut, z balu na bal, zamiast kazać mu pilnować interesów, i że zmarnuje go do reszty, albo zmusi do odebrania sobie życia, przystała na to, żeby się ożenił z Goldfeldówną. Tylko o swojem małżeństwie z Kołolaskim słyszeć nie chciała. Oświadczyła, że zostanie starą panną. Ledwo jej wyperswadowałam, że lepiej z siebie zrobić tę małą ofiarę i pójść za Kołolaskiego, który, między nami mówiąc, jest bardzo dobry człowiek i ma wadę sercową, niż narazić się na skandal, albo, co gorzej, zmarnować życie; że zaś lepszego męża w danej sytuacyi ze świecą nie znajdzie. Ostatecznie przekonałam ją.
— Zgodziła się? — spytał Rdzawicz głosem tak głuchym, jakiego u siebie nie słyszał nigdy, i mając