Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

błękitne żyłki na skroniach i biegnące ku szyi; tony kolorów na jej ręce i migdałki jej długich wązkich paznogci... zdawało mu się, że naprawdę mógłby ręce wyciągnąć, aby ją objąć i że mógłby malować, lub rzeźbić jej portret zupełnie tak, jak z żywej.
— Ty jej nie rzeźbisz z tego tam, ty ją masz w duszy... — powiedział mu niegdyś Tężel... tak dawno, tak dawno... kiedy Marya była jeszcze jego i kiedy mógł przysięgać, że nigdy niczyją inną nie będzie...
Anioła śmierci osłonił draperyą, portret zaś to chował, to wydobywał napowrót. Nie mógł się zdecydować, czy zostawić go przy Strzeliskiej, czy nie? Wyglądałoby to tak, jakby chciał, aby Strzeliska portret ten zobaczyła i powiedziała o nim Maryi, że wisi na ścianie, jako »dowód niewygasłej miłości«. Na ten frazes z tysiąca i jednego romansów, wzdrygał się z obrzydzenia. Czy jednak portret będzie wisiał, czy nie, wszystko jedno, bo najlepszym »dowodem niewygasłej miłości« jest to, że chce ze Strzeliską mówić o Maryi. Zresztą owszem, niech zobaczy ten portret na ścianie i niech opowie o nim; czy on ma się wstydzić tego, że kocha, on, który miał Maryę u swych kolan i któremu się do piersi cisnęła? Niech Marya wie o tem, że jej nie przestał kochać, jak przysiągł, że nie przestanie nigdy. Myśląc tak, choć sam do tego nie przyznawał się przed sobą, czuł, że jeżeli z jednej strony zależy mu na tem, aby wiedziała, że jej kochać nie przestał, to z drugiej strony sprawia mu satysfakcyę to, iż Marya będzie musiała uczuć wobec niego swoją niższość, swoją bądź co bądź, po czyjejkojwiek stronie faktyczna klęska, prze-