giełkę do mego szczęścia, dorzuciłaby pani? — spytał, czując, że mu trochę drga głos.
— Tak — odrzekła Ela, zniżając powieki.
— Czy dlatego, że pani jest dobra i że pani uczyniłaby to dla każdego.
Powieki Eli opadły jeszcze niżej i te usta, których rzeźba wołała: pragnę!... także zadrgały nieco, jak jemu głos. Wówczas on czuł, że go opanowywa dziwne wzruszenie i dziwna śmiałość i korzystając, że suknie pani Biszy i Laury osłaniały ich sobą, nieznacznym ruchem wyciągnął dłoń ku opuszczonej wzdłuż biodra ręce Eli z wachlarzem i ujął ją razem trwożnie i namiętnie.
Na twarz panny Rosieńskiej uderzyła cała fala krwi i szarpnęła ręką, aby się wyrwać, ale on przytrzymał ją, poczem ręka ta spoczęła w jego dłoni, jakby wysilona, omdlała i bezwładna. Puścił ją i spojrzał na Elę: na twarzy jej nie było ani oburzenia, ani gniewu lub niechęci, tylko obudzony ogromny wstyd... Rdzawicz uczuł głęboki żal, że go obudził. Ona już nie jest tem, czem była — pomyślał, mając to wrażenie, jakby coś zniszczył lub zepsuł. Szukał jej oczu i wreszcie, jakby zamagnetyzowana, Ela podniosła je na niego: były smutne, wilgotne i bardzo wzruszone, ale nie odpychały, owszem, jakby oddawały mu ją całą spojrzeniem. Rdzawicz zrozumiał, że ta dziewczyna wierzy, że kobietę tak za rękę może wziąć tylko mężczyzna, który ją kocha, i że kobieta, która pozwoli zatrzymać dłoń swoją w dłoni mężczyzny, powinna i musi do niego należeć. Moje święte dziecko — myślał z rozrzewnieniem, doznając uczucia, jak żeby mu się kwiat rozwijał w dłoniach. Nie czuł
Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/229
Wygląd
Ta strona została skorygowana.