Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szcze jak mnie ta baronowa zaczęła piłować Rubensem; nie wiem nawet, com jej gadał...
— Opowiedzże nam pan, coś pan tam widział — rzekła pani Bisza.
Ale Rdzawicz przedewszystkiem utonął w oczach Eli, które, kiedy się zbliżył, podniosły się nań duże i głębokie i powiedziały mu coś takiego, że jej blada twarzyczka powlekła się przejrzystym rumieńcem. Kowal rozmawiał z panią Laurą, ona zaś stała sama i Rdzawicz widział, że coś jasnego wyszło na jej twarz, kiedy się zbliżył. Więc... chyba go nie odtrąci.
— Panno Elu — rzekł do niej tonem, jak żeby to krótkie niewidzenie się posunęło ogromnie naprzód ich znajomość. — Panno Elu, ja nawet nie wiedziałem... — zatrzymał się i zastanowił, że może to, co chciał powiedzieć, byłoby jeszcze za śmiałe, ale potem machnął ręką, uczuł bowiem w sobie wielką fantazyę nie znalazłszy przy Eli żadnego blondyna, i dokończył: — Ja nawet nie wiedziałem, że mi się tak będzie śpieszyło do państwa.
— Pan bardzo lubi Lorę, prawda? — rzekła Ela.
— Bardzo, ale teraz jeszcze bardziej, niż kiedykolwiek.
— Dlaczego?
— Bo jeżeli może będę szczęśliwy, to dzięki jej i przez nią.
Czy Ela zrozumiała, co miał na myśli, czy nie, nie mógł wiedzieć, ale odpowiedziała:
— Bardzobym chciała, żeby pan był szczęśliwy.
— A czy, gdyby było potrzeba dorzucić jedną ce-