Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Co? — spytała pani Bisza.
— Pamiętasz, co mówiłam, kiedy to Romek był u nas w dzień tego okropnego wypadku z Drewskim?
— Nie pamiętam; co?
— Mówiłam wam, że go wyleczę i zdaje mi się, że mi się uda. Nie śmiałam go prosić, żeby przyszedł na raut, ale w tem cudownie dopomógł mi ktoś, co mu zaproszenie przesłał. Takem chciała, żeby się tu niby przypadkiem spotkali na neutralnym gruncie. Tak się dobrze zaczyna, jak żeby kto zamówił, i chyba wszystko pójdzie jak z płatka.
— Cóż ty myślisz? — spytała zdziwiona pani Bisza.
— Myślę o Rdzawiczu i o Eli — odparła pani Laura.
Pani Bisza zdumiała się jeszcze bardziej, a potem rzekła:
— Być może, żeby to było dobrze i ja osobiście byłabym bardzo za tem, ale pamiętaj, że w takich sprawach, zwłaszcza w takiej sytuacyi, w jakiej on jest, nie można być nigdy dosyć delikatną i ostrożną.
— Bądź spokojna, nie pójdę przecież do niego i nie powiem mu: najlepiejby było, żebyś się ożenił; ani się go nie spytam, czyby się nie chciał ożenić z Elą? Widziałam jednak, że Ela mu się podoba, choćby był nawet nie mówił o tem; a że on jej, także wiem.
— Czyś ty co mówiła z Elą?
— Tak. Ona jest tak niepodobna do ogółu naszych panien. Ja ją naumyślnie wyprowadziłam do garderoby, żeby z nią pomówić, bo włosy mogły tak zostać, jak były. Spytałam się jej wprost: — Podoba ci się Rdzawicz?