Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nic a nic?
— Nic.
— Pan jest bardzo dobry rzeźbiarz, prawda?
— Tak mówią.
— A ja jestem bardzo sprytna kobieta.
— Co ty się tam chwalisz, Ziuci? — spytał Przerwic, który dosłyszał ostatnie słowa.
— Że jestem sprytna. Czy nie?
— Jesteś, ale à propos czego?
— Tak sobie mówimy z panem Romanem.
Przerwic nachylił się ku pani Laurze i Rdzawiczowi i szepnął:
— Prawda, Romku, że to ładne dziewczyny? Powiedziałem im kiedyś, że mi robią wrażenie koloru różowo­‑zielonego i różowo­‑błękitnego; Rózia jest jak łąka z kwiatami, a Ela jak wschód.
— A ja jakiego jestem koloru? — spytała pani Laura, wysuwając niby pretensyonalnie nosek i usta naprzód.
— Ty jesteś niebo i malec.
— Wie pani, że mi się zdaje, że jest jakaś wiosna koło nas — rzekł Rdzawicz. — Takie mam uczucie, jak żeby mnie młody, rzeźwy wiatr owiewał. Czy pani jest naprawdę taka sprytna?
— O, bardzo. Ale cokolwiekbądź, pan nie jest niekontent, że pan przyszedł.
— Nawet jestem ogromnie kontent i ogromnie pani wdzięczny... — odparł Rdzawicz, całując ją w rękę.
— Za co?