Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Puść go pan.
Czempiński otworzył drzwi i do pracowni wpadł kundel, zwyczajny i ordynarny, ale w ładnej obroży i tłusty. Rzucił się naprzód ku Rdzawiczowi i począł, skomląc z uciechy, skakać mu do twarzy, potem uczynił to samo z Tężlem, potem machnął ogonem do reszty osób, ale bardzo prędko i pobieżnie, aby zbyć, i podwinąwszy go pod siebie, począł biegać w kółko po pracowni, niesłychanie szybko i z nadzwyczajnem zacietrzewieniem, jak często psy, gdy się cieszą. Palnął się przytem raz i drugi w łeb o trumnę nagrobka Drewskiego, ale nie dbał o to i latał dalej od czasu do czasu poszczekując krótko i urywanie.
— To nasz wspólny pies, ale u pana Czempińskiego mieszka — objaśnił Rdzawicz. — Nazywa się Okno na pamiątkę, żeśmy go przez okno wyratować poszli z Tężlem. Właściwie to go Tężel wyratował i odratował. Okno! cóż ty wyprawiasz?!
Okno rozpędziwszy się, wpadł w suknię pani Biszy, zaplątał się i usiłował gwałtownie wysunąć się drugą stroną, w czem mu jednak Rdzawicz przeszkodził, chwytając go za ogon. Pies odwrócił się, złapał Rdzawicza za rękę i niby zaczął gryźć z pełnemi wesela i śmiechu oczami. Rdzawicz odciągnął go i stawiając mu nogę na karku, zakomenderował: »Siedzieć!«
Ale Okno widocznie wiedział, że wszystkie rozkazy tych panów są to strachy na lachy, wymknął się z pod nogi, pokręcił trochę po pracowni i poszedł za trumnę Drewskiego, gdzie podniósł tylną nogę, ale bardzo delikatnie, poczem położył się na brzuchu w miej-