Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cia Porzelska jest wzruszona. Ja śmieję się i płaczę ze szczęścia. Całuje prawe oczko.
Nie myśl wcale, że dlatego Cię tak kocham, że tak mówią o tobie. Kocham, bo kocham. Wszak tylko taka miłość jest coś warta? Ty sam tak mówisz, prawda?
Nie lękaj się. Będziemy szczęśliwi. Kobieta kiedy kocha, świat zwali, a uszczęśliwi. A ja kocham.
Czuję się teraz lepszą, szlachetniejszą, mądrzejszą. Miłość takiego, jak Ty, człowieka, podnosi. Taka jestem dumna, że Cię kocham. Mój orle! Patrzę z góry na wszystkie inne panny. Ty mnie wybrałeś. Ty — mnie. Jedyny mój!
Nie byłeś już trzy dni — prawda, wyjeżdżałeś, po coś wyjeżdżał, Ty niedobry?! Ti — przyjdź zaraz. Czekam Cię. Twoje bobo ceka i prosi. Czy cieszy, że zobaczy? Niech cieszy, bo cieszy. Kocha?
Byłam podczas Twojej niebytności w teatrze. Nie chciałam iść, ale mnie gwałtem zabrali. Z początku strasznie mi było smutno, że Ciebie niema, ale potem byłam kontenta, bo obok siedziała jakaś śliczna panna i byłbyś się z pewnością zakochał. Jesteś taki wrażliwy.
Całuję oba oci. Ti!
Kocha, kocha, kocha, kocha, kocha —

Twoja narzeczona
Rysia.

P. S. Ma kota«.

Tężel położył list na stole.
— Z tem się nie rozstawałem — szepnął Rdzawicz, biorąc list i chowając go do portefeuille. — I ta