Strona:PL Tetmajer - Anioł śmierci.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lonych w futro w przelatujących szybko saniach, mogła nią być także... Nakoniec zdecydował się: pobiegł prawie za dwiema paniami, które pierwsze zobaczył. W miarę, jak się zbliżał, serce mu biło coraz mocniej i oblewało go coraz większe gorąco, prawie pot. Dobiegł ich — chciał uciec... Przysunął się... To mogła być ona, ona, Marya, ta Marya, która była jego narzeczoną, którą przyciskał do piersi, z którą, tyle, tyle przeżyli wspólnie, Marya, która miała być jego żoną, z którą miał być spojony na wieki, z którą nic nigdy nie miało ich rozdzielić, tak umiłowana, tak upragniona... i tak stracona... Oto o krok przed nim może jest ta kobieta, po której tak tęsknił, którą tylu łzami opłakał, o której dniami całymi myślał, której nocami całemi wzywał. Oto może o krok od niego jest ta jego Rysia serdeczna, której się spytał niegdyś: Czy chcesz, abym cię wziął? — a ona opadła ku niemu ciałem i odszepnęła: Weź mię...
Ile to razy byli z sobą skroń przy skroni i serce przy sercu... I teraz może tylko jeden krok ich dzieli od siebie... i on tego kroku nie może, nie śmie przestąpić!... Ach! może to wszystko był tylko sen! Może się nigdy nie rozstawali z sobą, może on wyszedł z domu, aby się tu z nią spotkać i pójść gdzieś razem... Będą przy sobie siedzieli, osobno, na boku, i rozmawiali z sobą tak, jakby mieli jedną tylko duszę, która gra dwoma harmonijnymi tonami, i będą tacy swoi i tacy jaśni i dobrzy dla ludzi...
Ileż to razy tak siedzieli, tacy swoi i jaśni... Ona mu znów pochylać będzie od czasu do czasu ukradkiem swoją śliczną główkę ku ramieniu i poza krzesłem wy-