Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/345

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szego czasu, zanim ochłonęła z wrażenia. Galilejczyk, oświadczający nocą w przybytku Westy miłość swoją kapłance... Takiego wypadku nie zapisała jeszcze historya w księgach Rzymu.
Obowiązkiem jej było zanieść na Fabricyusza skargę do arcykapłana i senatu. Patryotów rzymskich nie powstrzymałoby stanowisko wojewody od zastosowania do niego surowości prawa. Flawianus i Symmachus oddaliby go bez wahania na pastwę obrażonych tłumów, zadowoleni, że pozbywają się niewygodnego intruza.
Pod tym względem nie miała żadnych wątpliwości. Zanim słońce jutrzejsze zajdzie, rozniosą psy kości Fabricyusza na Polu Hańby.
Ciałem Fausty wstrząsnął dreszcz. Wyobraźnia pokazała jej głowę, rozbitą przez kata drągiem żelaznym tę samą głowę, którą ona pieściła w chwilach słabości niewieściej. Głodne kruki szarpałyby usta — te same usta, które ją czarowały słodką mową miłości.
Fausta ukryła twarz w dłoniach i szeptała:
— Nie... nie... niech żyje... Niech mnie jego cień nie przeklina w królestwie Plutona. — Jego śmierć okrutna wyrzuciłaby moje prochy z grobowca Auzoniów...
A jednak było jej obowiązkiem ukarać wroga ludu rzymskiego. Kapłanka powinna bronić przybytku Westy przed skalaniem, zaś patryotka grzeszyła ciężko, litując się nad gorliwym sługą chrześciańskich imperatorów.
Duma patrycyuszki i obowiązek kapłanki staczały w Fauście zacięty bój z sercem kobiety.