Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Słyszysz mowę Rzymianina, który umie czytać w obliczu teraźniejszości i rozumie głos przyszłości.
— Bogowie chrześcian odmienili twoje oczy i uszy.
— Posłuchaj uważnie, a może odmienią się i twoje oczy i uszy.
Symmachus utkwił w Ambrozyuszu wzrok zdumiony.
— Mówiąc o Rzymie — ciągnął Ambrozyusz dalej — macie na myśli nie Rzym dzisiejszy, lecz owego potężnego władcę, któremu hołdowały mnogie ludy. O panowaniu nad światem marzycie, o Rzymie pierwszych imperatorów. Ale gdzież ten Rzym, gdzie jego Cezarowie, patrycyusze, prawodawcy, wodzowie i legiony, gdzie jego cnoty i męstwo? Na tronie Juliów, Klaudyów, Flawiów i Antoninów siedzą wczorajsi barbarzyńcy; stary patrycyat pleśnieje w grobowcach; prawa dyktują nam synowie naszych wyzwoleńców; księgi piszą chrześcianie; na czele wojska stoją Frankowie, Gotowie i Allemanowie; nasze legiony gnuśnieją w obozach, niezdolne do czynu odważnego. Komu zawdzięcza cesarstwo od lat pięćdziesięciu swoją chwałę? Walentynian, Walens i Gracyan pochodzili z krwi panońskiej, Teodozyusz jest Hiszpanem, a naszych wrogów gromili i gromią Bauto, Meltobald, Wallion, Rikomer, Stylikon i Arbogast. Gdyby nie pomoc Gotów i Franków, podzieliliby się barbarzyńcy już dawno spuścizną naszych konsulów i Cezarów. Gdzież