Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Z dołu, z tłumu wyborców płynął ku niemu szept cichej modlitwy, zmieszany z westchnieniami. Duch zgody wstępował w serca chrześcian.
Nagle podniósł się jeden z Aryanów i zawołał:
— Daj nam ty biskupa, ojcze świątobliwy!
— Twoja wola będzie naszą wolą...
— Ty rozkaż, a uczynimy, co rozkażesz...
Wówczas odwrócił się znów Ambrozyusz do przedstawicielów gminy komeńskiej i rzekł:
— Każda dusza niech będzie zwierzchnościom wyższym poddana, jako mówi święty apostół Paweł, bo przełożeni nie są na postrach dobrym uczynkom, jeno złym. A chcesz się nie bać zwierzchności, czyń, co jest dobrego, a będziesz miał pochwałę od niej, Bożym ona bowiem tobie sługą jest ku dobremu.
Jego głos, gdy to mówił, był łagodny, jak głos ojca, który upomina dzieci ukochane.
Wskazał ręką na starego prezbitra katolickiego i dodał:
— Biskupem waszym będzie Hyeronim!
— Hyeronim biskupem! — odpowiedział mu okrzyk wyborców.
Nazwisko nowego biskupa runęło przed kościół i zatoczyło nad zebranym tłumem koło szerokie.
— Hyeronim, Hyeronim! — wołała cała gmina z radością, jakby się jej najskrytsze pragnienia spełniły.
Zaś ten, który tę jednomyślność sprawił, zstąpił z kazalnicy, padł przed ołtarzem na kolana i zaintonował własną pieśń, zrodzoną z jego natchnienia.