Strona:PL Teodor Jeske-Choiński Ostatni Rzymianie Tom I.djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nem wystarczał jeden wykonawca prawa, tam potrzebowano teraz dziesięciu, dwudziestu. A wszyscy ci dygnitarze chcieli nietylko żyć, lecz starali się wyzyskać szybko stanowisko, niepewne wskutek ciągłych zmian imperatorów.
I koszta utrzymania dworu urosły niepomiernie z ustaleniem się monarchii samowładnej. Cesarze czwartego stulecia, przeniósłszy stolicę do Konstantynopola, otoczyli się, zwyczajem królów Wschodu, z którymi sąsiadowali, takim przepychem, o jakim nawet Neron nie miał wyobrażenia. Legion służby wyższej i niższej, lśniącej złotem i drogiemi kamieniami, utrudniał przystęp do tronu. Zanim obywatel rzymski dotarł do samego pana. przechodził przez rąk tysiące, z których żadna nie robiła nic za darmo.
By nakarmić i przyodziać tę liczną rzeszę urzędników, wynajdywał podskarbi cesarski ciągle nowe podatki. Uciskały one głównie gminy miejskie i wiejskie, wszyscy bowiem, co należeli do maszyneryi rządowej, byli wolni od daniny.
Poddany „boskiego i wiecznego“ cesarstwa, gdy nie służył monarsze na stanowisku wojskowem, cywilnem lub choćby tylko w jego majątkach lub fabrykach osobistych, płacił od ziemi, rzemiosła i głowy, od zwierząt domowych i narzędzi, za tytuł, odznaczenie zaszczytne i urząd obywatelski. A gdy i to nie starczyło, przetapiało państwo na złoto wszystko, co było niegdyś nagrodą zasługi. Każdy, kto wniósł do skarbu sumę przepisaną, mógł nabyć purpurę senatorską lub pierścień rycerski. Ludzi bogatych, bez względu na ich pochodzenie i narodowość, zmuszano nawet do przyjmowania patrycyatu,