Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom IV.djvu/064

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiedy zasmakowali w cywilizacyi, wiernymi poddanymi, którzy prześcigali gorliwością w pełnieniu obowiązków rodowitych Rzymian.
Gdyby otworzyć dla pewnej ilości Kwadów i Markomanów prowincye naddunajskie i pozwolić im się osiedlić między współplemieńcami... Ludności miejscowej, przetrzebionej przez zarazę, przybyłyby świeże siły robocze, a legionom — zdrowe ramiona, których gnuśniejąca Italia wytwarzała coraz mniej... Nie po raz pierwszy zażegnywała polityka rzymska w ten sposób burzę. Gdzie się nie da podejść, tam trzeba podpełznąć, gdzie grozi zbyt wielka liczba, trzeba ją zmniejszyć, rozbiwszy ją na części drobniejsze... Kwadowie i Markomanowie, dopuszczeni do cesarstwa, będą najlepszym wałem obronnym przeciw najazdom północnym... — Dziel, kłóć między sobą nieprzyjaciół i panuj...
Ta stara zasada polityki rzymskiej nie zgadzała się wprawdzie z pojęciami etycznemi stoicyzmu, który wychował imperatora-filozofa, ale Marek Aureliusz był w tej chwili tylko głową państwa, zagrożonego przez potężnego wroga. Myśliciel ustąpił przed cesarzem, człowiek prywatny przed władcą...
Niezwykły najazd Germanów zaskoczył Rzym w godzinie tak ciężkiej, iż walka na całej linii północnej stała się niemożliwą. Zanim legiony, rozstawione na kresach południowych i wschodnich, nadbiegną — dotrą barbarzyńcy do granic Italii. Gdyby się udało oderwać od nich najgroźniejszych — Kwadów i Markomanów — odparliby legaci resztę, półnagą dzicz, bez wielkiego wysiłku.
Marek Aureliusz był tak zajęty swojemi myśla-