Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom III.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wysłańcy cesarscy do stacyi niespokojnych z workami złota i oznakami zaszczytnemi.
W każdym obozie znajdowała się pewna liczba urodzonych rokoszan, poddających się niechętnie karności wojskowej. Tego pierwiastku rozkładowego, który oddziaływał szkodliwie na resztę, dostarczał głównie proletaryat rzymski, rozpieszczony przez cesarzów. Motłoch stolicy przynosił z sobą do legionu pamięć igrzysk, urządzanych dla niego, i zboża, rozdawanego ze składów rządowych bez pracy. Dopóki czuł nad sobą ciężką rękę energicznego trybuna, zachowywał się spokojnie, z chwilą jednak, gdy mu władza pofolgowała, podnosił hardą głowę i wrzeszczał głośno, że mu się krzywda dzieje.
Zaraz nazajutrz po odejściu Serwiusza rozpoczął się w obozie ruch niezwykły. Agitatorowie biegali od domku do domku, rozpowiadając dziwy o nagrodach, jakie spadają na legion zbuntowany. „Jesteśmy potrzebni... Germanowie grożą... teraz pora najwłaściwsza do postawienia żądań...“ dowodzili.
Daremnie przestrzegali starsi legioniści. Żołnierz, zepsuty hojnością cesarzów, dał się namówić gromadce warchołów i udał się wieczorem przed główną kwaterę, aby wymódz na trybunach podwyższenie żołdu.
Paniczykowie nie mieli wcale ochoty do sporów z żołdactwem. Wysławszy kuryera do namiestnika Noricum z wiadomością o buncie, czekali obojętnie na odpowiedź wyższej władzy. Aby się im tymczasem nie nudziło, sprowadzili sobie z najbliższego miasta trupę wędrownych histryonów i bawili się z nieopatrznością młodzieńców, nie zdających sobie