Strona:PL Teodor Jeske-Choiński-Gasnące słońce Tom III.djvu/077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiej prawości i dobroci, nie znoszący widoku cudzej krzywdy, nie dawał nikomu powodu do skargi. Życzliwy i łagodny dla wszystkich, względny dla barbarzyńców, umiał utrzymać z najburzliwszymi sąsiadami stosunki przyjazne. W sprawy Markomanów nie mieszał się, Kwadom zaś wyznaczył na ich własne żądanie księcia.
Obóz Batawski prowadził przez lat kilkanaście gnuśne życie posterunku, pilnującego pogranicza, któremu nic nie zagraża, drobne bowiem utarczki z oddziałami awanturników były w tych stronach rzeczą tak zwykłą, iż się o nich nawet nie powiadamiało stolicy.
Dopiero od jakiegoś czasu zaczęło się znów ruszać po drugiej stronie Dunaju. Wkrótce po śmierci Pobożnego Antonina, bez żadnej wyraźnie określonej przyczyny, spadły nagle na ziemię cesarską liczne gromady Germanów, domagając się siedlisk w granicach państwa rzymskiego. Odparte przez trybunów i prefektów, ponawiały co kilka tygodni najazd, występując coraz liczniej i groźniej. Do namiestnika Pannonii przybyło nawet poselstwo, na którego czele stał markomański książę, Ballomarius, i żądało bez ogródki ustąpienia Kwadom prawego brzegu Dunaju. Już wybierały się legiony na północ, kiedy je bunt Partów z drogi nawrócił. Przez cały czas wyprawy wschodniej bronił dostępu do prowincyi pogranicznej Obóz Batawów, głównie zaś jego prefekt, Serwiusz, dzielący tu przed wojną władzę z Publiuszem.
W dwa tygodnie po zamachu Serwiusza na wykonawców sprawiedliwości spał obóz snem żołnie-