Strona:PL Tegner - Ulotne poezye.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bo nie znałeś walki mnogie,
Jakie stoczył, broniąc cnoty —
Ni boleściś liczył srogie
W dzień upadku i sromoty!

Jeśli zawiść w tobie gorze —
Spojrzyj w górę! jako w niebie
Się otwiera serce Boże,
Tuląc ludzkość w koło Siebie.
Poznasz wówczas prawdy święte
W twojem sercu utajone, —
Poznasz głębie nieujęte —
Głębie serca — nieskończone.

Niech Go każdy, jak chce, wzywa
Zawsze Ojca ma nazwanie!
Wszystko inne czas rozrywa,
Wieczny! — wiecznie pozostanie! —
Któż wieczności bliższy proga?
Czy prostaczek sprawiedliwy?
Lub czy może bliżej Boga
Jest uczony — wiedzy chciwy?...

Niezrównanej łaski Panie!
Bez którego woli w niebie
Świat w miryadach nie ostanie,
Świeć niepomnym tu na Ciebie!...
Oświeć słowy ich świętemi —
By poznali Boga w górze —
Boga w niebie i na ziemi —
Mimo ziemskich uczuć burze!

Zważ człowiecze!... Płomień z nieba
W tobie gorze; — strzeż ogniska!
W niem mądrości szukać trzeba,
Bo tam Ojciec światłem błyska!...
Czem rozwiązać człowiek zdoła
Wielkie życia zagadnienie,
Jak miłością, co do koła
Sieje zgodę — przebaczenie!

Jeśliś szczęśliw — dziel z drugimi
Twojej doli skarby Boże,
Im się szerzej dzielisz niemi,
Tem Ci więcej zostać może.