Strona:PL Tegner - Frytjof.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Frytjof.
Morzem przykuci u lądu stoimy,
Martwemi zewsząd ściśnieni falami;
Mam-że, na brzegu pustym, za skałami
Siedzieć, i długiej ciąg marnować zimy?
U Ingeborgi, u Rynga chcę jescze
Ten Jul przepędzić. — Niech, patrząc w złociste
Włosów jej pukle, niech słysząc srebrzyste
Głosu jej dźwięki, duszę mą upiesczę!

Biorn.
Ha! wyśmienicie! rozumiem! — Ryng stary
Pozna, jak słodka zemsta wikingowa!
W północ staniemy, rozrzucim pożary,
Król wpadnie w matnią, wyskoczy królowa.
Lub może, jako rycerz honorowy,
Wyzwiesz na rękę, by swej ulżyć biedzie,
Lub na błysczącym walkę stoczysz ledzie?
Rób co umyślisz, na wszystkom gotowy!

Frytjof.
Ognia i boju serce się me wzdryga!
Z pokojem wstąpię w królewskie podwoje.
Nie oni winni, że płyną łzy moje,
Lecz mściwe Asy, których gniew mię ściga!
Kwiaty nadziei nie dla mnie już rosną.
Na Ingeborgę tylko okiem rzucę,
I ją pożegnam na wieki, i z wiosną.
Lub nawet prędzej, do ciebie powrócę.

Biorn.
Żal, że tak nędznie dręczysz serce biedne,
Jęcząc, wzdychając, o jednej kobiecie!